Na początek wyjaśnienie, co z tymi sobotami w Lachowicach?

Tak nazywa się podcienia rozmieszczone wokół całego kościoła mające chronić fundamenty przed wilgocią, a w tych właśnie podcieniach chronili się ludzie przybywający z oddalonych od świątyni wiosek. Tam posilali się i spali czekając na niedzielną mszę.

Początki Lachowic to przełom XIII i XIV wieku. Kazimierz Wielki pragnął zagospodarować te tereny i wyrąbać sobie drogę przez poszczę do sojuszniczych Węgier. Wybudowano zamek w Lanckoronie i rozwiano akcję osadnictwa ludności na tych terenach. Liczne w tych czasach epidemie dziesiątkowały jednak ludność. Pierwszymi osadnikami byli Wołosi, którzy pojawili się w XVI wieku. Jednak dopiero w XVII wieku wieś została oficjalnie założona przez Piotra Komorowskiego, właściciela dóbr suskich. Połączona została z czterech osad: Kobylanki, Lubnicy, Łachowic i Mącznej. Lachowice oraz kilka sąsiednich wsi tworzyły tzw. „państwo suskie”, które przechodziło kolejno w ręce Wielopolskich, Branickich i Tarnowskich.

Najważniejszym zabytkiem wsi jest drewniany kościół św. Piotra i Pawła z 1789 roku. Kościół w Lachowicach reprezentuje typową dla tego obszaru Polski drewnianą architekturę sakralną, która nawiązuje swoim stylem do późnego średniowiecza, ale posiada także elementy barokowe. Usytuowany na wzniesieniu piękny zabytek architektury drewnianej. Łapię za klamkę. Zamknięte. No tak. Wyprawa na darmo. Obejdę dookoła, z reporterskiego obowiązku zrobię zdjęcia z zewnątrz. Zaglądam do podcieni. Boczne drzwi są otwarte! Zagłębiam się w osiemnastowiecznym świecie. Uwielbiam zapach i ciszę drewnianych kościołów. Drewno tłumi wszystkie odgłosy, sprawia wrażenie ciepła i przytulności. Niewiele ławek, uderza barokowy przepych. Obraz, figurki, malowidła, postacie świętych śledzą mój każdy krok. Poruszam się na palcach żeby nie zmącić tej ciszy, nie zaburzyć modlitewnego spokoju. Kryształowe żyrandole migają świetlnymi refleksami. Delikatne światło wpada przez okna. Wszystko zachwyca i szeptem przemawia, połyskuje złoceniami. Tu trzeba skupienia, koncentracji zmysłów, kontemplacji piękna i dobra stwórcy.

Wychodzę urzeczony. Idę podcieniami – sobotami gdzie rozmieszczono stacje drogi krzyżowej. Pewnie wierni gromadzący się tutaj już w sobotnie wieczory doprawiali drogę krzyżową wśród koczujących rodzin z dziećmi, wśród swoich ziomków i przybyszów z dalszych stron.
First of all, what about those Saturdays in Lachowice?

This is the name of the arcades placed around the entire church, intended to protect the foundations against moisture, and in these arcades people coming from villages far from the temple took refuge. There they ate and slept while waiting for Sunday mass.

The beginnings of Lachowice date back to the turn of the 13th and 14th centuries. Casimir Wielki wanted to develop these areas and cut his way through the forest to allied Hungary. A castle was built in Lanckorona and the settlement of people in these areas was initiated. However, numerous epidemics decimated the population at that time. The first settlers were the Vlachs who appeared in the 16th century. However, it was not until the 17th century that the village was officially founded by Piotr Komorowski, the owner of the Suskie estate. It was combined from four settlements: Kobylanka, Lubnica, Łachowice and Mączna. Lachowice and several neighboring villages formed the so-called the "Suskie state", which passed successively into the hands of the Wielopolski, Branicki and Tarnowski families. The most important monument of the village is the wooden church of St. Peter and Paul from 1789. The church in Lachowice represents wooden religious architecture typical for this area of Poland, whose style refers to the late Middle Ages, but also has baroque elements. A beautiful monument of wooden architecture located on a hill. I grab the door handle.

Closed. That’s right. A trip for nothing. I’ll walk around, take pictures from the outside as a reporter. I look into the arcades. The side door is open! I immerse myself in the 18th-century world. I love the smell and silence of wooden churches. Wood muffles all sounds, gives the impression of warmth and coziness. Few pews, baroque splendor is striking. A painting, figurines, paintings, figures of saints follow my every step. I move on tiptoe so as not to disturb this silence, not to disturb the peace of prayer. Crystal chandeliers flash with light reflections. Delicate light falls through the windows. Everything delights and speaks in a whisper, gleams with gilding. Here, you need concentration, concentration of the senses, contemplation of the beauty and goodness of the creator. I leave enchanted. I walk through the arcades – Saturdays where the Stations of the Cross are placed. The faithful gathering here on Saturday evenings were probably making the Stations of the Cross among nomadic families with children, among their own countrymen, and among visitors from furt

Jak zwykle pragnę wyrazić uznanie dla Autora tegoż opracowania za przeniesienie jego odbiorców do czasów, kiedy to podcienia tejże świątyni w sobotnie popołudnia ożywały
i gościły mnóstwo przybyłych wiernych. Trudno również ukryć zachwyt nad subtelnym
i wrażliwym na piękno opisem elementów wystroju tego kościoła oraz zmysłowych doznań towarzyszących osobie, obecnej w tym miejscu. Zgadzam się tu z Autorem, żeby to wszystko umieć dostrzec, poczuć i potrafić zrelacjonować potrzebna jest niezwykła wrażliwość na otaczające piękno i chęć dostrzegania tego, czego nie wszyscy nawet szukają.