Grażyna to mała wioska w województwie wielkopolskim, powiecie kościańskim, gminie Kościan. Wzmiankowano o niej już latch 1296–1512 kiedy to była w rękach Borków, którzy z czasem przyjęli nazwisko Gryżyńscy. Ale tym razem nie o tym. Nie o historii, która jest ciekawa, ale o dziwnej i trochę strasznej legendzie jaka jest związana z ruinami kościoła św. Marcina z XIII wieku. Znajduje się on nieopodal wsi. Trochę dziwna lokalizacja, ale pewnie dawniej wszystko wyglądało inaczej. Jeszcze w ubiegłym wieku ciężko było przedrzeć się przez krzaki i chaszcze żeby odnaleźć fragmenty ruin kościoła. Tak okolica budziła grozę ze względu na mrożące krew w żyłach opowieści o złym chłopcu, który uderzył swoją matkę w twarz, o upiorze i o rączce, która wystawała z grobu.

– Mości dobrodzieju, mości dobrodzieju! Kobiety dobijają się do drzwi księdza proboszcza.
– Upiór z grobu wyłazi! Lamentują pod drzwiami plebanii.
– Niech będzie pochwalony. Ksiądz stanął w drzwiach z rozczochraną czupryną.
– Pochwalony, pochwalony. Odparły chórem kobieciny wracające właśnie z cmentarza. Dyszały ciężko. Były śmiertelnie przerażone.
– Strzygoń z grobu wyłazi, upiór wasza wielmożność. Sameśmy widziały na własne oczy. Trajkotały jak nakręcone. Ksiądz przeczesał włosy, podrapał się po głowie i sam nie wiedział co ma powiedzieć, a kolana lekko mu się ugięły. Ledwo co wstał z łóżka. To sen taki te baby trajkoczące? Pomyślał. Kundel do tego ujadał jak szalony. Kogut zapiał donośniej niż zwykle. Wrony zerwały się z pola jak rażone wystrzałem. Na burzę się ma, tak rano?

Błagały proboszcza, zaklinały na wszystkie świętości żeby tylko poszedł na cmentarz z wodą święconą i grób dopiero co zmarłego chłopca pokropił, a obficie, bo dziecko z mogiły rączkę wystawiło. Upiór, o la boga!
Jeszcze tego samego dnia cała wieś się zebrała i w pobożnej procesji przeszła na cmentarz przy miejscowym kościółku gdzie te straszne czary się działy. A i owszem dziecięca biała jak majowy śnieg, chuda rączyna wystawała z mogiły. Widząc te dziwy matka tego nieboraka zalała się łzami.

– To ja nieszczęsna źle chłopca chowałam, nie miał ci u mnie żadnej kary i rygoru, a kiedyś w złości mnie matkę swoją rodzoną w twarz uderzył. Zachorzał potem i zmarł nieboraczek. Łkała kobieta w czarnej chuście na głowie. Zimne poty wystąpiły na plecy księdza urwał czym prędzej witkę z brzozy i trupią rączkę wychłostać jej kazał, co by po śmierci kary dziecko zaznało i tak zjawa znikła. Ludzie się uspokoili. W poświęconej ziemi posadzono ową witkę i wyrosła z niej okazała brzoza. Dziś przy ruinach trzynastowiecznego kościołka pod wezwaniem świętego Marcina w Gryżynie rośnie brzoza. Szumi spokojnie na wietrze. Przypomina legendę.

Grażyna is a small village in the Greater Poland Province, Kościan County, and the Kościan Commune. It was already mentioned in the years 1296–1512 when it was in the hands of the Borek family, who later adopted the name Gryżyński. But this time not about that. Not about an interesting history, but about a strange and somewhat scary legend related to the ruins of St. Martin from the 13th century. It is located near the village. A bit strange location, but probably everything used to be different in the past. Even in the last century, it was difficult to break through the bushes and thickets to find fragments of the ruins of the church. This is how the neighborhood was terrifying because of the chilling tales of the bad boy who slapped his mother in the face, the ghost and the hand that protruded from the grave.

– Dear benefactor, dear benefactor! The women are knocking on the parish priest’s door.
– The wraith is coming out of the grave! They are wailing at the rectory door.
– Let him be praised. The priest stood in the doorway with a disheveled hair.
– Praised, praised. The women who had just returned from the cemetery replied in a chorus. They were breathing heavily. They were scared to death.
– Strigon is crawling out of the grave, the specter, your majesty. We saw with our own eyes. They chatted like a wind-up. The priest combed his hair, scratched his head and did not know what to say himself, and his knees buckled a little. He barely got out of bed. Is this a dream, such a babbling baby? He thought. The mongrel barked like crazy. The rooster crowed louder than usual. The crows sprang from the field like shots struck. Is there a storm in the morning?

They begged the parish priest, implored him for all the saints to go to the cemetery with holy water and sprinkle the tomb of the boy who had just died, and abundantly, because the child had put his hand out of the grave. A ghoul, oh god!

On the same day, the whole village gathered and in a pious procession went to the cemetery at the local church where these horrible spells were taking place. And yes, a child’s white as the May snow, a skinny flea protruding from the grave. Seeing these wonders, the mother of this poor fellow burst into tears.

– It was me who hid the boy badly, he did not have any punishment or rigor, and once in anger, he hit my mother in the face. Then he fell ill and the poor boy died. A woman in a black headscarf was sobbing. Cold sweats appeared on the priest’s back, he quickly broke off a birch switch and ordered the deadly hand to whip it, which after the death of the child would suffer the punishment and so the apparition disappeared. People calmed down. This witch was planted in the blessed ground and a magnificent birch grew out of it. Today, a birch grows next to the ruins of the 13th-century church of Saint Martin in Gryżyna. It rustles calmly in the wind. It is like a legend.